1.05.2009

z Kama na Krzykawce

W poniedziałek pod wieczór razem z Panią i Panem, Kamą i jej Panią Izą i Panem Grześkiem podjechaliśmy do lasu. Było to inne miejsce niż dzień wcześniej. Atrakcji mnóstwo, a Kama była moim przewodnikiem na tym terenie.
Ale po kolei.
Przejeżdżamy przez centrum Sławkowa, ja i Kama w bagażniku:
Szkoda, że w naszym samochodzie nie ma bagażnika tego typu, choć jeżdżenie na tylnej kanapie też ma swoje niewątpliwe zalety.Dojeżdżamy w miejsce zwane Krzykawką.
Na zdjęciach tego nie mam, ale pierwsze co było to kąpiel w rzeczce. Miałem tam niezły trening, bo były spore prądy choć to niewielka rzeka. Pani zamiast nakręcić jakiś krótki film to stała i panikowała, oczywiście nie było powodu bo z wszystkim sobie świetnie radziłem.

Po kąpieli Kama ruszyła przed siebie a ja za nią. W końcu to jej znany teren i chciała mi pokazać różne interesujące miejsca.
Biegniemy, za nami Iza i Grzesiek.
W lesie było dość sucho, dlatego po nas zastawał obłok kurzu, a kopanie sprawiało, że nasze futra zatraciły świeżość. U mnie to jeszcze pół biedy, ale Kama uzyskała skarpety koloru burego:-)
Bardzo dobrze się bawiliśmy, Grzesiek rzucał nam kije, potem sami z Kamą wbiegaliśmy w las szukając czegoś ciekawego w ściółce.
Szliśmy wszyscy potem takim dość podmokłym terenem. Pośród drzew ukryte było małe jeziorko z grubym zielonym kożuchem i pływającymi kawałkami drzew(to ponoć zasługa bobrów!)
Nikogo chyba nie zdziwi to, że w tym jeziorku też ja i Kama pływaliśmy..
Inne doznania niż moczenie się w rzece, przede wszystkim po wyjściu z jeziora dość intensywnie nasze futro pachniało:-)
Słońce zaczęło zachodzić i pora było wracać, wybiegamy z lasu, a na łączce sarny!
Pan mnie jednak przywołał.
Dopiero siedząc w samochodzie poczuliśmy zmęczenie. Już nie chciało nam się prowadzić obserwacji przez szybę, od razu położyliśmy się, ja przytuliłem się do Kamy i sobie drzemałem:-)

1 komentarz:

napływ spamu spowodował, że została włączona moderacja, prosze o wyrozumiałość